
Jako samozwańczy sceptyk Stephena Strange’a, jestem tutaj, aby wyrazić ulgę z powodu jego nieobecności w nadchodzącym filmie Avengers: Doomsday. Czas się wycofać, Stephen!
Pragnienie empatii Strange’a z powodu wypadku z pisaniem SMS-ów i prowadzeniem samochodu nie znalazło u mnie oddźwięku. Jego dążenie do uzdrowienia rąk, moim zdaniem, nie miało inspirującej jakości, którą mógł mieć na myśli. W końcu jest odpowiedzialny za swoje własne nieszczęście, a dlaczego miałbym współczuć komuś, kto często wykazuje lekceważący stosunek do innych?
Szczerze mówiąc, Stephen Strange nie wykazuje żadnych cech odkupieńczych. W zestawieniu z Tonym Starkiem, który przekształcił swoją osobistą tragedię w misję dla dobra ogółu, postać Strange’a zawodzi. Szczerze mówiąc, po prostu cieszę się, że nie będę musiał oglądać jego wybryków w Avengers: Doomsday. Dobrze, że się go pozbyliśmy!
Benedict Cumberbatch, którego szczerze podziwiam (moje uczucia wobec Strange’a nie dotyczą ciebie), niedawno zasugerował, że nie będzie zaangażowany w kolejną część Avengers. Choć mogło to nie być częścią oficjalnego ogłoszenia, jak stwierdził w wywiadzie dla Variety : „Pieprzyć to!”
Cumberbatch ujawnił, że jego postać nie pasuje do tego segmentu szerszej narracji, a to pozytywny rozwój dla uniwersum Marvela! Jednym z czarujących aspektów Marvela jest możliwość rotacji postaci poza ograniczeniami jednego filmu lub serii. Tak więc nieobecność Strange’a i jego wątpliwych wyborów modowych jest wygraną dla fanów takich jak ja.
Przyjmowanie nowych postaci
Uważam, że jednym z obszarów, w którym obecna faza Marvel Cinematic Universe się potknęła, jest wyraźna skłonność do odtwarzania Avengersów z podobnymi archetypami. Stephen Strange, niestety, wypełnił pustkę pozostawioną przez Tony’ego Starka, rozwój, o który wielu fanów nie prosiło. Chociaż używam terminu „porażka” lekko — ponieważ MCU nadal działa skutecznie — uważam, że częste pojawianie się Strange’a jest niepotrzebne.
Nie umieszczając Strange’a w Doomsday, otwieramy drzwi do eksploracji i wyniesienia innych postaci na pierwszy plan. Często wydawało się, że Strange był stałym elementem, po prostu dlatego, że był jednym z niewielu doświadczonych członków, którzy pozostali, podczas gdy Bruce Banner, Clint Barton i Thor pojawiali się rzadziej. Zasadniczo pozostał jak wytrwały uczeń ostatniej klasy, który ma problemy z zaliczeniem zajęć.
To, co czeka Stephena Strange’a, pozostaje niepewne. Być może „Secret Wars” zapewni odpowiednią okazję do jego powrotu, wraz z wciągającą narracją. Na razie świętuję jego pominięcie w Doomsday, nie tylko z powodu mojej niechęci do niego, ale ponieważ głęboko wierzę, że franczyza Marvela skorzystałaby na mantrze „mniej znaczy więcej”.
Zróbmy sobie przerwę, zanim zobaczymy więcej naszych ukochanych bohaterów — albo, w moim przypadku, zanim znów przyjdzie mi zmierzyć się z wizją, że Stephen Strange okaże się wyjątkowo nie do zniesienia.
Dodaj komentarz