
W dynamicznie rozwijającym się krajobrazie technologii, częste aktualizacje polityk prywatności różnych firm technologicznych stają się powszechne. Powtarzającym się motywem tych zmian jest: „Wykorzystujemy Twoje dane do szkolenia sztucznej inteligencji, chyba że zdecydujesz się nam to uniemożliwić”.Sytuacja ta nie odzwierciedla prawdziwej zgody, ale raczej powszechne poczucie cyfrowego zmęczenia, w którym użytkownicy czują się przytłoczeni potrzebą ochrony swoich danych.
To zjawisko, często nazywane „zmęczeniem rezygnacją”, podkreśla kluczową kwestię praw cyfrowych w dzisiejszym wirtualnym środowisku. Użytkownicy mają teraz nie tylko za zadanie poruszać się po internecie, ale także chronić swoje dane osobowe przed wykorzystaniem przez systemy sztucznej inteligencji.
Przejście na domyślne zgody: nowa norma
Rozwój generatywnych technologii sztucznej inteligencji zmusił firmy do gromadzenia obszernych danych o użytkownikach w celu szkolenia modeli. Początkowo użytkownicy mieli możliwość wyrażenia zgody, ale praktyka ta przekształciła się w domyślną normę. Trend ten ewoluował w kierunku normalizacji środowiska, w którym zgoda jest domniemana, a sprzeciw wymaga wysiłku.

Na przykład LinkedIn domyślnie integruje treści generowane przez użytkowników, takie jak posty, komentarze i profile, ze swoim systemem uczenia sztucznej inteligencji, skutecznie zapewniając dostęp do ogromnej ilości danych bez wyraźnej zgody użytkownika, pomimo zapewnień o anonimowości. Użytkownicy mogą zrezygnować z tej opcji, jednak wymaga to poruszania się po wielu menu, a proces ten zakłada, że zgoda jest podstawą.
Podobnie modele Llama firmy Meta automatycznie wykorzystują publiczne treści z Facebooka i Instagrama, a nawet wpływają na targetowane reklamy. Użytkownicy często muszą usuwać całe wątki czatu, aby zachować prywatność.
Projekt Gemini firmy Google w podobny sposób umożliwia sztucznej inteligencji dostęp do historii i zapytań wyszukiwania w YouTube, chyba że użytkownicy proaktywnie zmienią swoje ustawienia prywatności. Spostrzeżenia dotyczące sposobu, w jaki Google traktuje udostępnianie Gemini Gems, rzucają światło na fundamentalne założenie o zgodzie, które uprawnia do dostępu do danych.
Co więcej, chatbot Claude firmy Anthropic niedawno zaktualizował swoją politykę, aby przechowywać rozmowy użytkowników przez okres do pięciu lat w celach szkoleniowych. Wymaga to jednak rezygnacji dla tych, którzy chcą uniknąć przechowywania danych.
Tendencja ta jest celowa i odzwierciedla szerszą strategię, w której firmy priorytetowo traktują płynny przepływ danych, wykorzystując fakt, że większość użytkowników może nie zauważyć tych zmian, a ci, którzy je zauważają, często nie mają czasu lub ochoty, by podjąć działanie.
Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że obowiązujące w wielu regionach przepisy dotyczące prywatności opracowano przede wszystkim pod kątem plików cookie i praktyk reklamowych, pozostawiając firmom swobodę w ustalaniu domyślnych ustawień rezygnacji, tak aby wyprzedzały one ramy regulacyjne.
Wady obecnych systemów rezygnacji
Koncepcja wyboru prywatności w sieci staje się coraz bardziej iluzją. Chociaż użytkownicy technicznie mają prawo do rezygnacji, niewielu z nich faktycznie z niej korzysta, głównie z powodu zmęczenia wyrażaniem zgody. Natłok opcji i aktualizacji polityki często przytłacza użytkowników, prowadząc do paraliżu decyzyjnego.
Firmy zajmujące się sztuczną inteligencją wykorzystują to zmęczenie, tworząc subskrypcję mylących okienek pop-up, które osłabiają wpływ powiadomień „zaktualizowaliśmy naszą politykę prywatności”.W rezultacie kliknięcie „Akceptuję” przekształciło się ze świadomej decyzji w automatyczny odruch.

Według badania Pew Research z 2023 roku, prawie 80% Amerykanów rezygnuje z czytania polityk prywatności ze względu na ich złożoność i czasochłonność. Firmy doskonale zdają sobie sprawę z tego zjawiska i odpowiednio dostosowują swoje polityki.
Wszyscy tego doświadczyliśmy: przeglądanie terminów, które wiemy, że powinniśmy dokładniej przeanalizować. Te firmy nie wymagają oszustwa; zmęczenie użytkowników osiąga ich cele równie skutecznie, przerzucając odpowiedzialność za prywatność na jednostki. Użytkownicy muszą eksplorować zawiłe ustawienia, aby odzyskać swoje prawa do danych.
W przypadku Claude’a, nawet po rezygnacji, dane z przeszłości pozostają przechowywane przez lata, podczas gdy ustawienia prywatności Google mogą usunąć historię dopiero po rezygnacji, zmuszając użytkownika do wyboru między zachowaniem użyteczności a zapewnieniem prywatności. Ten dylemat występuje na różnych platformach.
Kto naprawdę na tym korzysta?
Obecna dyskusja na temat rezygnacji z prywatności danych w sztucznej inteligencji to nie tylko walka o prywatność użytkowników; to także rywalizacja o zyski finansowe i wpływy. Korporacje zajmujące się sztuczną inteligencją w znacznym stopniu korzystają z istniejących systemów konsumpcji danych.

Według prognoz Semrush i Statista globalny rynek sztucznej inteligencji ma wzrosnąć z 638 miliardów dolarów w 2024 r.do 1, 8 biliona dolarów w 2030 r., a jego wzrost będzie w dużej mierze napędzany danymi użytkowników, które umożliwiają trenowanie modeli bez dodatkowych kosztów licencyjnych.
Technologie takie jak integracja LinkedIn z Azure i OpenAI, rozbudowane plany Meta dotyczące sztucznej inteligencji i Google Gemini opierają się na ciągłym gromadzeniu ogromnych ilości danych w celu udoskonalania. Im więcej treści generowanych przez użytkowników, tym bardziej opłacalne stają się te systemy.
Model ten zasadniczo gwarantuje ciągły napływ danych; użytkownicy pełnią rolę nieodpłatnej siły roboczej, która udostępnia bezpłatne materiały szkoleniowe, umożliwiając firmom monetyzację tych spostrzeżeń w produktach mających na celu optymalizację lub zastąpienie ról ludzkich.
Ostatecznie taki scenariusz tworzy środowisko monopolistyczne, w którym mniejsze podmioty zajmujące się sztuczną inteligencją mają trudności z konkurowaniem z tymi gigantami dysponującymi ogromnymi zasobami danych.
Rezultat jest oczywisty: duże firmy z branży AI tworzą cykl, w którym ulepszone rozwiązania AI przyciągają coraz więcej użytkowników, co prowadzi do zwiększonego generowania danych. Tymczasem przeciętni użytkownicy czerpią minimalne korzyści z ulepszonych funkcji kosztem swojej prywatności i kontroli nad danymi osobowymi.
Wspieranie prawdziwej zgody
Pomimo tych wyzwań użytkownicy zachowują swobodę działania. W całej Europie proaktywni obrońcy prywatności składają skargi na naruszenie RODO w związku z nieautoryzowanymi praktykami przetwarzania danych przez sztuczną inteligencję.Artykuł 21 RODO umożliwia osobom fizycznym sprzeciw wobec przetwarzania ich danych osobowych, a tysiące osób zaczynają powoływać się na to prawo.
Porównywalne przepisy dotyczące prywatności obowiązują już w takich regionach jak Indie, w tym DPDP Act, chińska PIPL i kalifornijska Consumer Privacy Act. Wszystkie one mają na celu ograniczenie mechanizmów pozyskiwania i przetwarzania danych wykorzystywanych przez sztuczną inteligencję, a za naruszenia grożą grzywny w wysokości do 4% światowych obrotów.
W regionach, w których przepisy dotyczące prywatności pozostają w tyle, zachowanie czujności jest kluczowe. Podejmowanie proaktywnych działań, takich jak korzystanie z narzędzi przeglądarki zwiększających prywatność i wyłączanie rekomendacji AI, może przynieść znaczące efekty.
Natychmiast wyłącz funkcje trenowania sztucznej inteligencji, dostosuj konfiguracje Meta, odłącz funkcję „Ulepsz model dla wszystkich” w ChatGPT i zmień ustawienia prywatności Copilota. Zaleca się również usuwanie starszych czatów, aby ograniczyć potencjalne ryzyko ujawnienia, oraz korzystanie z trybów tymczasowych podczas obsługi poufnych informacji.
Kluczowym wnioskiem jest to, że wspólne działanie może prowadzić do istotnych zmian. Jeśli użytkownicy zjednoczą się, rezygnując z udziału w programie i wyrażając swój sprzeciw, firmy technologiczne będą zmuszone dążyć do uzyskania prawdziwej zgody, zamiast ją zakładać.
Wspieranie idei opt-in
Jednak sama indywidualna czujność nie wystarczy. Zmiana paradygmatu w kierunku dobrowolnego przystąpienia do systemu musi stać się standardem. Osiągnięcie tego celu ograniczyłoby nadużycia korporacyjne i pomogłoby w odbudowie zaufania.
Wprowadzenie wyraźnej, świadomej zgody umożliwiłoby użytkownikom dobrowolne decydowanie o udostępnianiu danych. Ograniczenie możliwości gromadzenia danych zniechęciłoby do nieetycznych praktyk, zachęcając do etycznych metod pozyskiwania danych, takich jak licencjonowane zbiory danych.
Wdrożenie opcji opt-in nie hamowałoby innowacji; wręcz przeciwnie, mogłoby napędzać rozwój technologii zwiększających prywatność, takich jak ulepszona anonimizacja, aby przyciągnąć osoby udostępniające dane. Na przykład chatbot Lumo firmy Proton z powodzeniem ilustruje takie innowacyjne praktyki.
Choć nie sprzeciwiam się rozwojowi sztucznej inteligencji – jako autor tekstów o technologii, nieustannie zajmuję się tymi tematami – opowiadam się za koniecznością wyboru. Nacisk powinien być położony nie na naruszanie prywatności, ale na jej poszanowanie poprzez autentyczną innowację.
Wzmacnianie użytkowników poprzez świadomość
Domyślna polityka opt-in to nie tylko kwestia wygody; to dążenie do kontroli. Trwająca debata na temat prywatności danych w sztucznej inteligencji to poważna walka o kontrolę nad naszymi cyfrowymi tożsamościami, a nie tylko dyskusja techniczna.
Pojawienie się zmęczenia rezygnacją pokazuje, jak giganci technologiczni wykorzystują wyczerpanie użytkowników jako broń. Ich zwycięstwo leży w tym, że użytkownicy przestają dążyć do kontroli. Dlatego musimy pozostać niezłomni i nie wyzbywać się naszej sprawczości.
Akceptacja milczącej zgody jedynie ułatwia im działanie bez naszej zgody. Dlatego musimy zachować czujność i domagać się priorytetowego traktowania prywatności danych.
Dodaj komentarz