Jeśli słyszałeś mieszane opinie o *Kraven the Hunter*, nie jesteś sam. Jako oddany fan Kravena jako antagonisty Spider-Mana, miałem wysokie oczekiwania, ale film wydał mi się niewystarczający. Pomimo mojej miłości do postaci, ta kreacja pozostawiała wiele do życzenia. Więc co dokładnie poszło nie tak z tym kluczowym dodatkiem do uniwersum Spider-Mana? Przyjrzyjmy się szczegółom.
Kraven, czyli Siergiej Krawinoff (w tej roli Aaron Taylor-Johnson), początkowo uosabia istotę namiętnego myśliwego z głęboką pogardą dla pająków, co naturalnie prowadzi go do celu, jakim jest Spider-Man. Niestety, film wypacza jego podstawową tożsamość, malując drastycznie zmienioną historię.
Nowe spojrzenie na początki: odejście od komiksów
W tym kinowym ujęciu Kraven zostaje zaatakowany przez lwa, a w dziwacznym zwrocie akcji krew lwa łączy się z miksturą podaną przez młodą dziewczynę, obdarzając go nadludzkimi zdolnościami. Ta rozbieżność z oryginalnymi komiksami jest rażąca, szczególnie że film nie uwzględnia tradycyjnej roli Kravena jako myśliwego. Zamiast tego poznajemy Nikołaja Kravinoffa (Russell Crowe), który jest przedstawiany jako brutalny ojciec bez żadnych odkupieńczych cech, odwracając uwagę od samego Kravena.
Postać Nikołaja przyćmiewa Kravena, co rodzi pytanie: po co wyważać otwarte drzwi? Podczas gdy dynamika relacji ojciec-syn Kravena mogłaby zapewnić bogatą opowieść, film wybiera podejście, które zbyt daleko odbiega od istoty tego, kim jest Kraven.
Problematyczna historia: zbyt wiele niepotrzebnej złożoności
Znaczna część niedociągnięć filmu wynika z zawiłych punktów fabularnych dodanych do łuku postaci Kravena. W komiksach Kraven rzeczywiście wykorzystuje miksturę, aby wzmocnić swoje zdolności, ale to doświadczenie jest tymczasowe, co sprawia, że zależność jego postaci od siły jest bardziej niuansowana. Jednak ten film ignoruje złożoność Kravena, decydując się na nadmiernie uproszczoną narrację, która sprawia, że wydaje się on bardziej superbohaterem niż tradycyjnym myśliwym.
Weźmy na przykład Calypso (Ariana DeBose); jej rola asystentki prawnej niewiele wnosi do fabuły. Urok Kravena jako złoczyńcy tkwi w jego dążeniu do najniebezpieczniejszej gry — w tym przypadku Spider-Mana. Jednak trend Sony polegający na tworzeniu historii pozbawionych Spider-Mana osłabia atrakcyjność tej postaci.
Stracone szanse: rodzinny dramat, który nigdy nie wystartuje
Choć istnieje podstawa do wciągającej opowieści o rodzinie Kravinoffów, scenariusz marnuje ten potencjał. Nie mogę powstrzymać się od fantazjowania o historii, w której Siergiej przyjmuje osobowość swojego ojca i poluje — nie tylko na złych facetów, ale dla dreszczyku emocji pościgu, który definiuje postać Kravena.
Najważniejsze informacje: Mocne występy przy słabym scenariuszu
W tym w innym wypadku nijakim filmie można dostrzec przebłyski geniuszu, szczególnie w kreacjach Christophera Abbotta i Freda Hechingera. Przedstawienie Obcego przez Abbotta, choć również wyposażonego w moce, przebija się, gdy skutecznie uosabia rolę wykwalifikowanego zabójcy. W ostrym kontraście do innych postaci, Abbott wydaje się znaleźć swoje miejsce, co sprawia, że tęsknię za samodzielnym filmem, w którym będzie walczył z Kravenem, wolnym od rozproszeń szerszej fabuły.
Podobnie interpretacja Chameleona przez Hechingera wydaje się oderwana od oryginalnych komiksów, w których Dimitri znany jest ze swoich zdolności pochodzących z serum. Niemniej jednak energia Hechingera i dynamika między Siergiejem i Dimitrim zapewniają bardzo potrzebną lekkość w wydłużonym czasie trwania filmu. Mimo to opuściłem film z uczuciem rozczarowania zmarnowanym potencjałem na ponurą narrację z prawdziwymi stawkami.
Ostatnie przemyślenia: Niedoskonała interpretacja ukochanej postaci
Niestety, *Kraven the Hunter* nie spełnia moich oczekiwań. Choć przedstawia historię pochodzenia, nie oddaje sprawiedliwości samej postaci. Zamiast pokazywać pierwotne instynkty Kravena jako łowcy zwierzyny, wkracza na nieznane terytorium, prezentując zdolności mutantów i pragnienie sprawiedliwości przypominające *Dextera*. Ostatecznie ta kreacja wydaje się daleka od Kravena, którego podziwiam z komiksów.
Dodaj komentarz