Elon Musk, wybitna postać formalnie niezwiązana z żadnym rządem, coraz bardziej uwikłany jest w międzynarodowe sprawy polityczne. Ostatnie wydarzenia wciągnęły go w publiczną sprzeczkę z brytyjskim premierem Keirem Starmerem , co rodzi pytania o jego motywacje.
W niedawnym przemówieniu premier Starmer odniósł się do prowokacyjnych wypowiedzi Muska na X (dawniej Twitter). Musk stwierdził, że „Ameryka powinna wyzwolić Brytyjczyków spod tyranii ich rządu”. W odpowiedzi Starmer skrytykował ciągły strumień „kłamstw i dezinformacji” generowanych przez Muska, ostrzegając przed ekstremistycznymi ideologiami, które taka retoryka może podsycać.
Napięcie wzrosło, gdy Musk wziął na celownik brytyjską parlamentarzystkę Jess Phillips, niesłusznie nazywając ją „apologetką ludobójstwa gwałtu”. Starmer potępił komentarze Muska, stwierdzając: „Kiedy trucizna skrajnej prawicy prowadzi do poważnych zagrożeń dla Jess Phillips i innych, to moim zdaniem przekroczono pewną granicę. Witam debatę polityczną, ale musi ona opierać się na prawdzie, a nie oszustwie”.
Starmer podkreślił swoje obawy dotyczące poparcia przez Muska kontrowersyjnych postaci, takich jak skrajnie prawicowy aktywista Tommy Robinson, który obecnie przebywa w więzieniu za obrazę sądu. Premier zauważył, że osoby popierające Robinsona, w tym Musk, wyrażają niepokojące poparcie dla przemocy ulicznej, którą Robinson często podżega.
„Kiedy stracimy kotwicę, że prawda ma znaczenie, wówczas znajdziemy się na bardzo śliskim zboczu” – dodał Starmer, podkreślając konieczność rzeczowego dyskursu w debatach politycznych.
Dlaczego Elon Musk angażuje się w sprawy międzynarodowe?
Trzeba zadać pytanie o zasadność zaangażowania Muska w politykę międzynarodową. W przeciwieństwie do swojego amerykańskiego odpowiednika, Donalda Trumpa, który ma za sobą elektorat, Musk nie ma mandatu od opinii publicznej. Jego zaangażowanie w konflikty zagraniczne może odciągać go od pilniejszych spraw, które dotyczą konkretnie jego roli.
Zaskakujące jest, że Musk wtrąca się w rządy poza USA, zwłaszcza że wcześniej był nominowany na ważne stanowiska doradcze w naszym rządzie. Niemniej jednak jego uwaga wydaje się być skierowana w złym kierunku, ponieważ rola, którą obecnie zajmuje, powinna dotyczyć wyłącznie spraw krajowych.
Jego uwagi, takie jak doradzanie USA, aby interweniowały w sprawy brytyjskie, wydają się albo błędne, albo błędnie interpretowane jako zabawne. Takie nieostrożne komentarze odzwierciedlają niepokojące oderwanie od omawianych spraw i mogą podważyć poważne dyskusje.
Dodaj komentarz