
W ostatnich latach przytulne gry zyskały na popularności. Oferują graczom miłą ucieczkę od codziennej harówki i presji współczesnego życia. Dla wielu stanowią one bardzo potrzebną oazę spokoju. Należy jednak pamiętać, że nie wszystkie tytuły zbierające entuzjastyczne recenzje rzeczywiście zasługują na uznanie, jakie otrzymują.
Niezliczone gry mają na celu urzec graczy atrakcyjną oprawą wizualną, unikalnymi technikami marketingowymi i imponującymi obietnicami niekończącego się relaksu. Jednak po kilku godzinach spędzonych w ich towarzystwie, wielu graczy uważa, że te obietnice są dramatycznie niespełnione.
Pojawia się niepokojący trend: twórcy gier chętnie wykorzystują modę na przytulne gry, nie dostarczając autentycznej jakości. W rezultacie kilka mocno przesadzonych, przytulnych gier może nie spełnić Twoich oczekiwań. Jeśli szukasz autentycznych, wzruszających wrażeń, warto sięgnąć po coś więcej.
9 Röki
Czy to w ogóle jest gra?

Na pierwszy rzut oka Röki prezentuje się jako urocza, baśniowa przygoda z pięknie zaprojektowanym otoczeniem, sugerującym zaangażowanie w jej tworzeniu. Gra jednak bardziej przypomina książkę z bajkami niż grę.
Oszałamiająca oprawa graficzna i poruszająca opowieść o stracie i odkupieniu z pewnością wywierają silny wpływ emocjonalny. Jednak wielu graczy, w tym ja, ma wrażenie, że twórcy przedkładali fabułę nad rozgrywkę. Mechanika gry często wydaje się nieintuicyjna, a poszukiwanie niezbędnych przedmiotów sprawia wrażenie nie tyle sprytnego wyzwania, co raczej nudnego ćwiczenia.
Dla tych, którzy lubią rozwiązywać łamigłówki w spokojnym tempie, Röki może okazać się satysfakcjonujący. Niemniej jednak wielu może uznać, że rzekomy aspekt „przytulnej przygody” jest w dużej mierze przyćmiony przez niedociągnięcia rozgrywki.
8 Rozmowy przy kawie
Więcej rozmów, mniej picia kawy

Jako fan symulatorów przygotowywania drinków, pokładałem duże nadzieje w Coffee Talk. Jednak gra nie przypadła mi do gustu. Gra zaprasza graczy na przytulną nocną zmianę w fantastycznej kawiarni, gdzie przygotowują ciepłe napoje i prowadzą serdeczne rozmowy z gośćmi. Uświadomienie sobie, że „kawa” zajmuje niskie miejsce na liście priorytetów, niestety determinuje znaczną część rozgrywki.
Mechanika parzenia kawy sprowadza się do serii kliknięć przycisków, pozbawionych głębi i kreatywności. Podążanie za schematycznymi recepturami jest mało angażujące i nie oferuje zbyt wiele miejsca na innowacje. Z kolei dialogi, które mogłyby uratować grę, szybko przeradzają się w powtarzalne wymiany zdań, wypełnione generycznymi postaciami i banalnymi narracjami.
Mimo że Coffee Talk emanuje przytulną atmosferą, to tak naprawdę przypomina raczej prostą przygodówkę typu „wskaż i kliknij”, której walory podważa brak wciągającej fabuły.
7 Trochę w lewo
Czy ta gra jest dla dorosłych?

Choć dla niektórych może wydawać się dziwne, dlaczego ktokolwiek wybrałby grę skupioną na sprzątaniu, wielu znajduje ukojenie w takich aktywnościach. Moje obawy dotyczące gry „A Little to the Left” wynikają nie z jej założeń, ale z wykonania.
Po długim oczekiwaniu, w końcu zagrałem w nią przez kilka godzin, tylko po to, by pożałować zakupu. Początkowo postrzegana jako urocza gra organizacyjna z uroczym kocim towarzyszem, w rzeczywistości okazuje się monotonną próbą.
Zagadki szybko zmieniają się z uroczych w powtarzalnie frustrujące, marnując możliwości kreatywnego rozwiązywania problemów. Zamiast pozwolić na spersonalizowane metody organizacji, gracze są ograniczeni do konkretnych rozwiązań, co rozczarowuje każdego, kto szuka ujścia dla swojej wyobraźni.
Problem pogłębia system „serii” w Daily Tidy, który wywiera na graczy nadmierną presję, by trzymali się rutyny, paradoksalnie odciągając ich od relaksu, który gra powinna promować. Poświęcenie ponad godziny na grę prowadzi do żmudnego cyklu, przypominającego gry edukacyjne dla dzieci, które mają „bawić”, a jednocześnie są mało angażujące.
6 Przytulny Gaj
Nudna, niekończąca się misja „Przynieś”

Cozy Grove aspiruje do miana kojącej klasyki, ale nie dotrzymuje obietnic. Akcja gry rozgrywa się na nawiedzonej wyspie, a jej celem jest pomoc niedźwiedziom-duchom w znalezieniu spokoju, co brzmi czarująco, ale szybko przeradza się w żmudną listę obowiązków.
Rozgrywka koncentruje się na powtarzalnych zadaniach polegających na zdobywaniu przedmiotów i tworzeniu przedmiotów, rozciągniętych na całe dnie, co wywołuje poczucie grindu zamiast satysfakcjonującej rozgrywki. Początkowy urok zanika, prowadząc do znużenia gracza, gdy logowanie zaczyna przypominać raczej obowiązek niż ucieczkę.
Pomimo uroczej oprawy wizualnej, wrażenie pracy na zmianę przyćmiewa zamierzone, przytulne doświadczenie. Osoby lubiące bezmyślną powtarzalność mogą czerpać z tego przyjemność, ale szersza publiczność może poczuć się zniechęcona.
5 kwiatów Wylde’a
Równie dobrze możesz rzucić swoją codzienną pracę

Na pierwszy rzut oka Wylde Flowers spełnia wszystkie kryteria przytulnej gry: rolnictwo, wędkarstwo, czary i tętniące życiem nadmorskie miasteczko z różnorodnymi, w pełni udźwiękowionymi postaciami. Jednak rzeczywistość rozgrywki ujawnia żmudny grind, który szybko odbiera radość z gry.
Gracze szybko odkrywają, że zdobywanie ulepszeń, przedmiotów eksploatacyjnych i niezbędnych przedmiotów do rzemiosła zajmuje mnóstwo czasu. Proces zdobywania prostych przedmiotów, takich jak gleba, staje się zniechęcająco powolny. Ci, którzy cenią swój czas, powinni rozważyć ponowne rozważenie dodania go do swojej kolekcji, ponieważ mantra „zwolnij i poczuj zapach róż” staje się bardziej frustrującą harówką niż przyjemną rozgrywką.
Z nudnym tempem i powtarzalnymi zadaniami, Wylde Flowers obiecuje więcej, niż oferuje. Postacie stają się nudne, a powtarzalność minimalna, a oprawa graficzna przywodząca na myśl przestarzałe gry mobilne psuje ogólną przyjemność z gry. Może nie jest to katastrofa, ale cena wydaje się nieuzasadniona w stosunku do tego, co ostatecznie oferuje.
4 Lepki Biznes
Wystarczy pobrać Canvę

Sticky Business przykuł moją uwagę na tyle długo, że trafił na moją listę życzeń. Jednak obiecane emocje nie zmaterializowały się po zakupie. Wielu zachwalało go jako uosobienie przytulności, swobodne podejście do przedsiębiorczości w branży sprzedaży naklejek online. Niestety, rzeczywistość okazała się znacznie mniej porywająca.
Rozgrywka polega na tworzeniu naklejek i wysyłaniu ich, co szybko gasi wszelkie emocje. Emocjonalne zaangażowanie postaci i interakcji jest praktycznie nieobecne, pozostawiając gracza z poczuciem, że korzysta z prostego narzędzia do projektowania. Choć tworzenie naklejek może być świetną zabawą, powtarzalność prowadzenia firmy i klikania w kolejne zadania szybko odbiera przyjemność z gry.
Nawet proces twórczy jest ograniczony przez walutę w grze, ograniczającą dostęp do podstawowych kształtów i kolorów. Podobne doświadczenie tworzenia naklejek można by z łatwością odtworzyć za pomocą darmowych narzędzi, takich jak Canva, przez co Sticky Business wydaje się nudne, a nie wciągające.
3 Dziwne ogrodnictwo
Wszystko jest zagadką

Jeśli szukasz spokoju w przytulnych grach, trzymaj się z daleka od Strange Horticulture. To, co wydawało się spokojną wizytą w sklepie z roślinami, szybko przerodziło się w lawinę przytłaczających łamigłówek, zagadek i nadmiernie skomplikowanych zadań.
Zamiast relaksu, nieustannie próbowałem rozszyfrować zawiłe tropy, co prowadziło do frustracji zamiast zabawy. Choć pomysł intrygował, wykonanie dalekie było od uroku tradycyjnych gier przytulnych.
Wybór graczy jest mocno ograniczony, a decyzje często są z góry ustalone. Powtarzalność rozwiązywania zagadek czy spełniania próśb o pomoc pozostawia niewiele możliwości udoskonalenia rozgrywki. Próby kreatywności w tym kontekście często kończą się niepowodzeniem, co tworzy błędne koło rozczarowań dla graczy poszukujących zaangażowania i przyjemności.
2 Mój czas w Portii
Bezduszne doświadczenie symulacji życia

My Time at Portia reklamuje się jako przytulny, postapokaliptyczny symulator życia, z kuszącym założeniem. Jednak moje doświadczenia, podobnie jak wielu innych graczy, sprawiły, że zapragnęliśmy czegoś więcej, niż gra mogła nam zaoferować.
Fabuła zaprasza graczy do urokliwej osady, by odbudować warsztat, obiecując nawiązanie kontaktów i ożywić społeczność. Niestety, ostatecznie przeradza się to w nudne zajęcie pod przykrywką przyjemnych hobby.
Zawiły interfejs użytkownika w połączeniu z żmudnym procesem zdobywania podstawowych zasobów sprawia, że zadania stają się żmudnymi obowiązkami. Choć w grze jest wiele aktywności, rzadko przynoszą one satysfakcję, co prowadzi do uczucia stagnacji zamiast spełnienia.
Osiągnięcie przytulnego eskapizmu powinno dawać poczucie wolności, a nie być jak kolejna praca. Ta gra często pozostawia graczy rozczarowanych; poleciłbym ją tylko tym, którzy dobrze sobie radzą z ciągłym obciążeniem pracą, nie zważając na odpoczynek.
1 Animal Crossing: Nowe Horyzonty
Po prostu pozwól temu umrzeć

Przygotujcie się na krytykę, ale podtrzymuję swoje zdanie na temat Animal Crossing: New Horizons. Wielu uważa ją za najlepszą grę przytulną; ja uważam ją za mało inspirującą i zbyt drogą jak na to, co oferuje.
Po premierze w 2020 roku gra wydawała się być bardzo potrzebnym schronieniem w trudnych czasach. Jej urok oferował chwilową ucieczkę od rzeczywistości. Jednak gdy tylko minął urok nowości, powtarzalna rozgrywka zaczęła ujawniać swoje wady.
Zaangażowanie w grę toczy się w monotonnej pętli aktywności, która nie przynosi znaczących postępów pomimo godzin spędzonych na łowieniu ryb, zbieractwie czy kontaktach z antropomorficznymi mieszkańcami wioski. Interakcje z postaciami niezależnymi (NPC) wydają się schematyczne, co potęguje wrażenie nijakiego symulatora pogawędek.
Gra, rzekomo będąca bezpieczną przystanią, ironicznie ujawnia się jako przedsięwzięcie komercyjne, żerujące na nostalgii zamiast oferować autentyczną innowację. Zamiast postawić na kreatywność, seria kurczowo trzyma się znanych mechanik, kontynuując cykl, który fani kochają od 2001 roku. Czas pozwolić tej serii z godnością odejść w zapomnienie i zamiast tego eksplorować nowe horyzonty.
Dodaj komentarz